czwartek, 21 marca 2013

mBank, NatWest czyli powalony świat banków


             Miałem konta w wielu bankach w Polsce. Szczerze mówiąc konta zmieniałem średnio co kilka miesięcy, a to jakieś ukryte opłaty, a to niedziałające funkcje, problemy. 


             Jakiś czas temu dostałem informację od mamy, że przyszedł do mnie list z mBanku i tak właściwie to w tym momencie sobie przypomniałem, że mam tam konto! Nie używałem go ze 4 lata; kompletnie zapomniałem no ale co tam w końcu prowadzenie rachunku było darmowe (miało być) więc tak sobie leżało i leżało. Po kilku próbach udało mi się w końcu zalogować. No i doznałem szoku. Saldo wyświetlane było na czerwono z wielkim minusem z przodu: -264,32zł tyle dokładnie. Za co? Tego nie wie nikt, nawet pracownicy mBanku ni byli mi w stanie powiedzieć. Ale pomyślałem sobie, że przecież tego tak nie zostawię. Odwołałem się. Tak po prostu. Wykonałem kilkanaście telefonów wysłałem kilka papierów. Po 3 tygodniach dostałem odpowiedź, że mBank przeprasza mnie za poniesione straty, i postanawia wyzerować minus, który wziął się z błędu systemowego który miał miejsce w 2009 roku. Oczywiście nic za darmo. Bo tylko pod warunkiem, że jeżeli skorzystam z ich którejś oferty i "przywrócę rachunek do życia". Miło. Kompletnie nie spodziewałem się takiej reakcji ze strony Banku bo jak powszechnie wiadomo bitwy między Klient - Bank w 9 na 10 przypadków wygrywa ten drugi. Tak więc dziękuję załodze mBank za wyrozumiałość, pomoc i w ogóle za całą tą przyjemną wiadomość w tej całej nieprzyjemnej sytuacji. Konto przywracam do życia.

              Kontynuując temat 'banki' to to co przeżywam tu, w UK jest kompletnym odzwierciedleniem tego z czym miałem do czynienia w Polsce. 
3 lata temu założyłem konto w NatWest. To bank mający swe korzenie w Szkocji. w UK posiada defacto najlepsze oceny, najlepsze opinie  najbardziej zadowolonych klientów i ogólnie najnajnaj. Ode mnie dostają to wszystko ale z przymiotnikiem 'najgorsze'. Wszystko było OK do czasu póki nie zmienili mi kart płatniczych. Nowe, poza tym, że miały nową datę ważności i numer nie różniły się niczym. Jedynym i największym ich minusem była niemożność płacenia nimi online, w sklepach online, na eBayu, za różne usługi, bilety etc. Praktycznie nie mogłem kupić NICZEGO. 
Wyskakiwał mi błąd w systemie 'Verified by Visa' czyli w systemie mającym uniemożliwić płacenia twoją kartą przez osoby trzecie. 
Dzwoniłem na wyświetlany numer i za każdym razem odsyłano mnie do banku, a bank podawał mi numer na który mam zadzwonić i kółko się zamykało. Miałem wrażenie, że pracownicy banku spotykają się z tym pierwszy raz i w ogóle nie są mi w stanie pomóc. Po jakimś czasie wpadłem na genialny pomysł wydrukowania tego, co wyświetla mi się na kompie podczas płacenia i ukazania pracownikom o co chodzi bo cały czas czułem, że oni nie do końca mi wierzą, no albo tak jak mówiłem nie wiedzą o co chodzi. Coś tam się ruszyło, wysłali to faksem do centrali, miałem czekać na telefon i nic... Nic nie dały też rozmowy z dyrektorami oddziałów, weryfikacje mojej własnej osoby. Straciłem masę nerwów i czasu więc postanowiłem po prostu się na nich wypiąć i zamknąć konto. Ja pierdziele! Tak skomplikowanego procesu jeszcze nigdy nie przechodziłem. Zamknięcie konta w banku w Wielkiej Brytanii to KATORGA, nieporozumienie i generalnie kompletna masakra. Miliony papierów no i najgorsze na świecie pytanie: 'dlaczego?' a jak się im opowiadało dlaczego to tak jak by wlatywało jednym uchem a wylatywało drugim. Osoby pracujące w NatWest to jakieś kompletne ćwoki. Człowiek przychodzi zamknąć konto, a oni proponują do niego dodatkowe opcje. Noż ku**a!
Po 4 miesiącach walki, setkach telefonów, dziesiątkach wizyt w oddziale, litrów potu, grrści siwych włosów, obgryzionych z nerwów paznokci w końcu udało mi się zamknąć konto. Autentycznie rzygać mi się chce jak widzę logo NatWest a pod nim ich domenę: "Helpful banking". 

 

        Czasem zastanawiam się tylko dlaczego posiadanie konta w banku jest nakazem, a nie dobrowolnym wyborem. Dlaczego człowiek bez konta nie istnieje, nie może dostać pracy, jest nieautentyczny etc. Chciałoby się tak czasem wrócić się do lat '20 XVIII wieku. Albo po prostu uciec gdzieś z tego cywilizowanego świata do miejsca w którym nie ma internetów, telefonów, światłowodów, chujuwmójów i co najważniejsze BANKÓW.


Pozdrawiam.
s.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz